Orzechowja Wikia
Advertisement


Pewnego dnia Hikatarasu po codziennej nudnej rutynie postanowił położyć się do łóżka, spojrzał na zegarek - była 23:55. Rozmyślał on o swoim życiu, minęło kilka minut w ciemności. Zamknął oczy, a wtedy przeniósł się do innego świata - otworzył oczy. Odkrył, że znajduję się poza swoim mieszkaniem, rozejrzał się, znajdował się na rozległym stepie. W oddali widział rozległy las liściasty, obok niego rosło olbrzymie drzewo najprawdopodobniej był to klon, tak sądził po liściach, które przypominały klonowe.

Nie wiedząc co robi w tym świecie, myślał, że to sen. Rozejrzał się znowu, nieopodal widział strumień, postanowił ruszyć w tamtym kierunku. Po kilkunastu minutach przeprawy przez morze traw dotarł do strumienia. Po drugiej stronie spostrzegł kilka rudawych koni i stado stepowych królików. Spojrzał na lustra wody - nie był sobą - był zdecydowanie wyższy, tęższy, mroczniejszy... Miał skrzydła. Miał również dłuższe włosy zawiązane w skorpioni ogon. Zdecydował wtedy, że wyruszy w dół strumienia w stronę lasu. Sądził, że musi odkryć czemu tu jest, nie sądził, że to sen. Nigdy nie widział takich koni, a przynajmniej przypominających realne konie. Zrozumiał, że to nie jest sen.

Spróbował ruszać swymi skrzydłami, po chwili poczuł kości skrzydeł, przez co mógł on lekko podnieść się nad ziemię. Postanowił powoli ćwiczyć nowe umiejętności. W końcu po kilku godzinach marszu, doszedł do pierwszych drzew lasu. Hikatarasu poczuł zapach, którego prawie nigdy nie czuł - zapach lasu, świeże powietrze, w sumie czuł je od początku nowego rozdziału życia. W oddali Hikatarasu Azawaoka ujrzał kilkanaście saren, słyszał śpiew ptaków, wycie jakiegoś psa oraz groźne warczenie.

Na przeciw bohatera stanął wtedy jasny płomień - po chwili zobaczył potężnie wyglądający człowiek o blond włosach oraz białych skrzydłach - czyżby był aniołem.
– Upadły! Żeż ty wlazł na teren Świętego Państwa! - mówił napastnik, wyciągnął rękę w kierunku Hikatarasu - Jasny płomień! - za inkantował anioł.
W tym momencie przed jego dłonią pojawił się płomyk, który po chwili stał się płomieniem, kierującym się w stronę Azawaoki. Ten zląkł się kompletnie, zasłonił się rękami, ale płomień nie zrobił na nim wrażenia, więc uznał, że trzeba go skontrować, uczynił wtedy podobnie wzorując się na swoim przeciwniku.
Ciemny płomień! - inkantował, po chwili pojawił się mroczny płomień.
Owy ogień był o wiele większy niż anioła, trafił w ciało anioła, który wyleciał na step, z którego przybył Hikatarasu, niszcząc przy tym kilkanaście drzew. Po chwili anioł wydał ostatnią wolę:
– Ku chwale Jozuego, zdychaj, Władco Demonów! - przeklął anioł, po czym sam zdechł.
– A więc jestem Władcą Demonów, typowe w takich sytuacji, no cóż - powiedział do siebie - Azawaoki, Władca Demonów, interesujące.
Po czym odszedł i ruszył w dalszą drogę przez las. Żal mu było owego anioła, gdyż mógłby dowiedzieć się więcej o tym świecie.

Nowo obwołany władca demonów wszedł dalej przez las, kiedy to pojawia się młoda dziewczynka. Była niska, chuda, jej włosy były rudawe, podchodzące w czerwień, lecz u podstawy były blond, ubrana w poszarpane niebieską suknie oraz skórzane buty. Podeszła do niego wolnym krokiem, narastało napięcie. Hikatarasu obawiał się, że jest kolejnym zagrożeniem, jego podejrzenia okazały się niesłuszne, gdy w końcu dotarła do swojego celu.
– Władco Demonów, dziękuję bardzo, za ratunek - podziękowała dziewczynka ze spuszczoną głową, szlochając - nie krzywdź mnie, Władco Demonów, proszę... - zamilkła na chwilę - Uratuj mnie! - krzyknęła.
– Czemu miałbym Cię uratować, co Ci grozi? - zapytał Azawaoki - Kim jesteś? Gdzie jesteśmy? - pytał dalej.
–Nazywam się Igerna Elaina le Nyaa - przedstawiła się - zgubiłam się w lesie, goniona przez anioła, przeklęta! - mówiła.
– Nyaa? - spytał się demon - czyżby ten anioł już nie żył? - pytał z arogancją.
– Ty mnie uratowałeś, mówiłam już dziękuje! Jestem z rodu le Nyaa, który mnie zostawił! - w tym momencie rzuciła się na Hikatarasu, mocno się przytulając, płakała.
– Skoro zostałaś wygnana to już nie jesteś le Nyaa - oznajmił, zaniepokojony, zmieszany sytuacją.
– Mam pozostać bez nazwiska? - pytała się.
– Czemu się do mnie przytulasz? - dociekał Hikatarasu, udając brak emocji, co wychodziło mu z trudem.
– Zabiłeś mojego prześladowcę... - powiedziała, po czym wybuchła płaczem.
– Czyżbyś nienawidziła świata? - pytał dalej, położył dłoń na jej głowie, przytulając ją.
– Nie ja go nienawidzę, to on mnie... - mówiła, gdy płakała.
– W takim razie, musisz poznać kogoś właściwego, kto pomoże Ci z tym światem. - mówił mądrze, jednak naprawdę nie wiedział co mówił.
– Czy... możesz być... - dziewczynka się wahała - być... tą osobą? - dopytała się ostatecznie.
– Ile masz lat? - dociekał Azawaoki.
– Mam jedenaście, może dwanaście... - Igerna odpowiedziała.
– Władca demonów i mała dziewczynka, tego nie grali - powiedział, odsuwając się od niej, po chwili stanął na nogi i dodał - jesteś sama w lesie, obszarpana, jednak ja nawet nie wiem gdzie jesteśmy - wyjawił prawdę.
– Jesteś w Świętym Państwie, w Wielkim Lesie, przy granicy z Werdfosą Ordą. - oznajmiła.
– Werdfosa? - przerwał.
–Kolor reprezentujący ordę to Werdfos, taki - wskazała na ciemnozielone liście.
– Rozumiem, jesteś uczona. Posiadasz informacje o tym świecie? - pytał się gwałtownie.
– Znam się trochę na biologii, geografii, geopolityce... - mówiła zawstydzona.
– Muszę się więc tobą zająć - zdecydował Hikatarasu - nazywam się Hikatarasu Azawaoki - przedstawił się i podał jej dłoń.
– Zaakceptowałeś mnie? - spytała zmartwiona, nie wierzyła mu.
– Nie myśl sobie, zobaczymy w przyszłości. - powiedział lekceważąco.

Władca Demonów i wygnana szlachcianka. Azawaoki wykorzystał szansę poznania świata, pomimo, że nie wiedział czemu został tu przyzwany, ani jak korzystać z jej magii. Ruszyli w dalszą drogę przez las, a ich cel nie został jeszcze przedstawiony. Spojrzał w jej oczy były one dwukolorowe - miodowe oraz zielone.

Przedzierali się przez las. Klonowe drzewa szumiały od wiatru, słychać było wiele odgłosów zwierząt, które ewidentnie oddalali się od miejsca przebywania Władcy Demonów. Dotarli w końcu na polanę zwane Tanecznym Uroczyskiem, według Igerny niegdyś w tym miejscu naradzała się rada wojenna starych mieszkańców tych stron. Na środku uroczyska znajdował się kamienny stół, który dziś był zarośniętym posągiem dawnej krainy. Hikatarasu postanowił podejść do piedestału, w tym momencie, ukazał się krąg mocy, który najwyraźniej aktywował mechanizmy stołu, zaczął odczuwać wtedy ból. Igerna zaniepokojona zdarzeniami i bólem demona, próbowała wydostać Hikatarasu z kręgu. Nie udało jej się to.

W tym momencie z lasu przybyli nieludzie, niektórzy przypominali wilki, kozły, dziki, krowy, konie, a innych wygląd był bardziej ludzki - lisy, króliki, poza nimi byli również gobliny oraz inne nieidentyfikowane stwory, a było ich około trzydziestki.
– Zbudzić nas może jedynie wybraniec - powiedział wilkołak, który najwidoczniej był starym szamanem - Rykaonia ponownie się odrodzi. Ku chwale Ryka! - mówił dalej, a Hikatu opanował moc - Jakże to powrót do naszej ojczyzny.
– Rozumiem, zostałem przywołany, by odrodzić Rykaonię? - zaczął Hikatarasu - Czym jest Rykaonia? - spytał się, zauważył też, że Igrena się znowu do niego przytula.
– Rykaonia była państwem stworzonym przez potężnego Króla Bestii, Rykaona - odpowiedział dzik - opanował większość kontynentu. Jednak po jego śmierci i po przybyciu Walarinów, nasze państwo zostało zniszczone, a my zapadliśmy w sen - kontynuował.
– Rykaon, król Bestii - wtrąciła się lisica - rozpoczął swoje podboje od tego miejsca i przepowiedział, że kiedyś powróci lub przybędzie potężniejszy od niego - kontynuowała - opanował on, jak już wspominał Zird, większość krainy, a jego przeciwnikami byli krasnoludy z północy i smoki z południa - opowiadała - konsolidował plemiona, klany, rody. Był uważany za autorytet, zjednał wiele zwaśnionych stron. Ożenił się z dwiema lwicami, tygrysicą oraz kitsune, a od nich wywodziły się rodziny panujące w Rykaonii. Zmarł śmiercią naturalną, świętując czterdziesty drugi rok panowania. Po dwudziestu pokoleniach przybyli Walarianie, zostaliśmy pokonani i zmuszeni ukrywać się w lasach.
– Nazywam się Usded - przedstawił się wilkołak - jestem do twojej dyspozycji.
– Me imię Rikuro - przedstawiła się lisia kobieta - chciałabym pomóc w oswobodzeniu Rykaonii.
– Rykaonie, czy na pewno jestem odpowiednim człowiekiem do zostania waszym wodzem? - dociekał Hikatarasu.
– Obudziłeś nas z kilkusetnego snu, więc jesteś odpowiednim, dla nas, wodzem - odpowiedział Usded.
– Co to znaczy człowiek? - zainteresował się Zird - nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o czymś takim.
– Tak mówi się w mojej ojczyźnie na istoty mi podobne - odpowiedział ostrożnie.
– Wyglądasz na Walariana - odezwał się Lugu, szop.
– Czy Walarianie posiadają skrzydła? - zapytał się demon - nazywam się Hikatarasu Azawaoki - przedstawił się gwałtownie.
– A więc mój pan nazywa się tak... - wtrąciła się Rikuro, zasłaniając twarz wachlarzem.
– Nie posiadają skrzydeł, więc jesteś demonem! - wykrzyczał Zird - jednym z nas! Wiernie będę ci służyć, mój panie. - wypowiedział dzik, po czym skłonił się lekko.
– Tak wyglądają Rykaonie - w końcu wyparła z siebie Igerna - wy naprawdę istniejecie. Jestem zaszczycona - skłoniła się jak na damę przystało, pomimo zniszczeń jej ubrania.
– A właściwie kim jest ta dziewczynka? - zapytał Usded - proroctwa nic nie mówili, że będzie w tym miejscu dziecko! - zaprotestował wilkołak.
– Najwidoczniej proroctwa zostały zmienione - odpowiedział mroczny Hikatu - Jest to Igerna Elaina le - zatrzymał się - Azawaoki - dokończył.
– Więc jest twoją córką, mój panie? - dociekł Zird
– Tak została moją córką, jest pod moją ochroną - stwierdził demon - czy są jakieś obiekcje wobec tego? - dopytał się społeczności - Ciemny płomień - za inkantował unosząc w górę rękę.
Po chwili pojawił duży ognik, jednak Azawaoki zacisnął pieść i ogień znikł. Po tym, dość nie potrzebnym, pokazie siły, wszyscy stwierdzili, że nie widzą problemu. Usded zaprowadził wszystkich do miejsca, w którym była niegdyś ich wioska, lecz jej już nie było.

Ludzie nie zasiedlili wiosek Rykaonów, przez to te, stały się ruinami po pradawnej cywilizacji. Wioska ta posiadała niegdyś sześć budynków mieszkalnych, cztery gospodarcze, dwie obory i stajnie, większość ścian owych budynków nie istniała. Władca Demonów, Usded, Igerna i pozostali stali u pradawnego wejścia do wioski, można było zauważyć resztki muru. Hikatarasu postanowił odbudować osadę, ustanawiając w niej swoją siedzibę.
– Hikatarasu-sama użyj swych mocy, aby spróbować odbudować choć część zabudowań - zaproponował Usded - ja tymczasem sprawdzę jakość gleb pod uprawę - powiedział, po czym opierając się o laskę ruszył bez słowa na tereny polne.
– Nie wiem jak - powiedział z udawaną powagą Hikatarasu, myśląc o konsekwencjach, przecież mogliby go wyśmiać.
– Poczuj w sobie moc, wyobraź sobie i działaj Nowy Władco Mataru - powiedział wilkołak będący już na końcu zrujnowanego kamiennego płotu.
– Mataru? - zdziwił się, po czym wyobraził sobie drewniane chaty, oparte o kłody jesionu, z dachówką - Czas Odbudowy - rozpoczął inkantacje, zabił dzwon znikąd i powstały domy.
– Cudownie mój mistrzu - podekscytowana Rikuro pochwaliła swego Władcy.
– Niesamowite - skomentował Zird - ogromna potęga Rykaona... - dodał.
– Jestem tak potężny, aby odbudować bez wysiłku, większość osady? - dziwił się Hikatarasu, wtedy podeszła do niego Igerna.
– Jesteś gigantycznym Władcą Demonów - mówiła, trzymając go za dłoń - nikt cię nie powstrzyma... - dodała - Co dalej zrobimy? - zapytała Hikatu
– Zostaniemy w tej wiosce, odbudujemy i rozbudujemy, aby Rykaoni przetrwali - mówił - nie znam tego świata, ale skoro tu jestem winnym uratować tą społeczność - dodał.
– Mistrzu Hikatarasu - wtrąciła lisica, zakrywając swoją twarz wachlarzem - pokierujesz nami w codziennej walce przeciwko życiu? - dopytała Rikuro.
– Najwidoczniej celem jest stworzenie rodu - odpowiedział krótko Hikatarasu - stworzenie prosperującej wioski.

Rikuro była kitsune - lisie demony, które przybrały postać Walarian, lecz ciągle posiadają lisie uszy i ogon, a raczej kilka ogonów - lisica miała ich trzy, kruczoczarne ogony. Ubrana w czerwono-czarną yukatę w kwiatowe wzory w kolorze żółtym, posiada głęboki dekolt. Jej włosy były długie, spięte w kucyk, który sięgał po uda lisicy, oczy w kolorze miedzi. Podeszła lekkim krokiem do Władcy Demonów, ukrywając swoją twarz za wachlarzem, jednakże ten widział po jej oczach, że bardzo cieszy się z obecności Hikatarasu.
– Władco Demonów, czy ogrodzenie wioski jest dobrym pomysłem? - spytała się lisica.
– Na razie nie ma takiej potrzeby - odpowiedział - trzeba przemieścić pozostałości płotu w dalsze części, a w tej okolicy dobudować kolejne budynki - dodał.
– Wspaniale mistrzu Hikatarasu - mówiła udając powagę, lecz słychać było w jej słowach ekscytacje z potęgi bohatera.

...
– !

Advertisement